W ostatnią niedzielę lipca wybrałem się na „krótką” wędrówkę po słowackich Tatrach. Trasa wędrówki prowadziła ze Szczrbskiego Jeziora (Strbske pleso) przez Hińczowe Stawy na Koprowy Wierch (2363 m n.p.m.). Z rana było niemal bezchmurnie, a z nieba „lał się żar”. Z upływem godzin i przebytych kilometrów na niebie pokazały się pierwsze większe chmurki. Początkowo było to nawet przyjemne, bo pojawił się z długa wyczekiwany cień. Jednak w drodze powrotnej ze szczytu, która prowadziła tą samą trasą, z „chmurek” zaczęło intensywnie padać, rozpętała się burza z gradobiciem. Niemal godzina intensywnych opadów i górskie ścieżki od razu zamieniły się w rwące potoki. A potem znowu słonce, godzina i ścieżki znowu suche. Jak to w górach?
ps.
Krzychu trzymaj się. Wracaj szybko do zdrowia.